Mimo że obecnie wełna nie jest bardzo popularnym surowcem w przemyśle odzieżowym (wykorzystywana jest przede wszystkim w odzieży wierzchniej), w połowie ubiegłego wieku tkaniny i dzianiny wełniane stanowiły podstawę codziennej garderoby. Wełniane były nie tylko płaszcze, swetry i kapelusze, ale i żakiety, spódnice, spodnie, sukienki, a nawet bluzki, bielizna i stroje kąpielowe. A było to możliwe dzięki starannemu procesowi produkcji takich materiałów, który sprawiał, że gotowy produkt nie gryzł (ciekawy wpis na temat gryzienia znajdziecie tu).
Wełnę ceniono przede wszystkim za:
- odporność na zagniecenia (dobra wełna po zgnieceniu samoczynnie się prostuje),
- trwałe utrzymywanie formy (zaprasowane zakładki lub kanty nie zanikają nawet po praniu chemicznym),
- właściwości termoizolacyjne i nieprzepuszczanie wilgoci (kostiumy kąpielowe z wełny w dotyku były zawsze suche),
- odporność na tarcie,
- mniejszą od innych naturalnych materiałów łatwopalność,
- odporność na zabrudzenia (cząsteczki brudu nie przywierają łatwo do powierzchni wełny),
- luksusowy wygląd oraz miękkość i sprężystość.
Współcześnie w przemyśle odzieżowym rzadko stosuje się materiały czysto wełniane. Decyduje o tym przede wszystkim cena tego naturalnego surowca. Chcąc zaoszczędzić, wiele popularnych marek wykorzystuje tkaniny i dzianiny zawierające dodatek sztuczny. Zwykle jest to poliester lub poliamid. Warto pamiętać, że dodatek takich włókien nie powinien przekraczać 5% (choć często wmawia się klientom, że 15-20% nadal jest OK). Wyższy sprawia, że materiał traci szlachetność, łatwiej się zużywa i ulega odkształceniom, a przede wszystkim gorzej chroni przed zimnem i wilgocią.
Ja sama z materiałów wełnianych szyłabym na okrągło, chociaż gotowa odzież wymaga specjalnego traktowania - szczotkowania i prania chemicznego (tylko tkaniny, dzianiny można prać tradycyjnie). I właśnie mój kolejny wełniany produkt zobaczycie na zdjęciach.
Ja sama z materiałów wełnianych szyłabym na okrągło, chociaż gotowa odzież wymaga specjalnego traktowania - szczotkowania i prania chemicznego (tylko tkaniny, dzianiny można prać tradycyjnie). I właśnie mój kolejny wełniany produkt zobaczycie na zdjęciach.
Komplet uszyłam z niezwykle miłej i niegryzącej tkaniny wełnianej, kupionej na Allegro. Jako że była to resztka materiału w dwóch niewielkich kuponach (70 cm x 140 cm i 45 cm x 140 cm), długo myślałam nad jego wykorzystaniem. Po prawie dwóch latach dumania podjęłam decyzję. Padło na zestaw, którego w mojej szafie jeszcze nie było - kamizelkę i spódnicę. Popularność tego typu kostiumów zaczęła się jeszcze w latach czterdziestych i trwała nieprzerwanie do lat dziewięćdziesiątych, kiedy to ostatecznie uznano takie komplety za obciachowe ;].
Ja wybrałam lata sześćdziesiąte! Z braku tkaniny spódniczka przybrała nieco skromniejsza formę. Nie poskąpiłam jej za to zaszewek - jest ich osiem. Obie części kompletu wyposażyłam w satynową podszewkę i guziki, idealnie wpisujące się w styl tamtych lat.
Ja wybrałam lata sześćdziesiąte! Z braku tkaniny spódniczka przybrała nieco skromniejsza formę. Nie poskąpiłam jej za to zaszewek - jest ich osiem. Obie części kompletu wyposażyłam w satynową podszewkę i guziki, idealnie wpisujące się w styl tamtych lat.
[kliknij, aby powiększyć]
PL
Kamizelka: uszyłam sobie, przerobiony wykrój #126 z Burdy 10/2011
Spódnica: uszyłam sobie, przerobiony wykrój #108 z Burdy 12/2012
Tkanina wełniana w groszki: Allegro (40 zł)
Guziki: Modne Guziki (4 zł)
EN
Vest: made by me ( #126, Burda 10/2011)
Skirt: made by me (#108, Burda 12/2012)
Wool: Allegro
Buttons: Modne Guziki