Moje szyciowe plany spaliły na panewce. Najpierw brak taśmy wzmacniającej, a potem nieudany zakup tkanin - i zostałam bez możliwości wyprodukowana dla siebie jakiejkolwiek nowej odzieży (a czekają i już bardzo się niecierpliwią nowo-stare numery Beyer Mode z przełomu lat '50. i '60.).
Jak nie urok to wiadomo-co.
Trzeba było jednak zająć czymś ręce, sięgnęłam więc po zachomikowaną bawełnę - białą i granatową w kotwice. Od dnia zakupu wiedziałam, że powstaną z niej fartuszki na sprzedaż. Jako że ich próbkę wykonałam jeszcze w grudniu, wczoraj szybko skroiłam obie tkaniny i zabrałam się za szycie.
Pierwszy wykończony fartuszek, podobnie jak te w grochy, ma formę sukienki ze spódnicą z połowy koła, którą ozdobiłam sporą kieszenią ze skośną patką. Góra na białej podszewce dopasowana jest do ciała zaszewkami. Tym razem jednak pomieści nieco większy biust (z 65 F nie ma najmniejszego problemu). Aby dodatkowo ułatwić dopasowanie fartuszka do sylwetki, przedłużyłam troczki górnego wiązania. Można je teraz zawiązać na szyi lub dowiązać do paska w talii, tworząc szelki.
Wszystkie pomysły zaczerpnęłam z kopert amerykańskich wykrojów z końca lat '40. Aby krój zgadzał się ze sposobem szycia, cały fartuszek wykonałam jednym ściegiem maszynowym oraz ręcznie. Nie ma tu żadnych współczesnych wykończeń!
Czy już wam mówiłam, jakie piękne jest szycie bez owerloka?
Tak wygląda pierwszy wykończony fartuszek (drugi w produkcji):
Jak nie urok to wiadomo-co.
Trzeba było jednak zająć czymś ręce, sięgnęłam więc po zachomikowaną bawełnę - białą i granatową w kotwice. Od dnia zakupu wiedziałam, że powstaną z niej fartuszki na sprzedaż. Jako że ich próbkę wykonałam jeszcze w grudniu, wczoraj szybko skroiłam obie tkaniny i zabrałam się za szycie.
Pierwszy wykończony fartuszek, podobnie jak te w grochy, ma formę sukienki ze spódnicą z połowy koła, którą ozdobiłam sporą kieszenią ze skośną patką. Góra na białej podszewce dopasowana jest do ciała zaszewkami. Tym razem jednak pomieści nieco większy biust (z 65 F nie ma najmniejszego problemu). Aby dodatkowo ułatwić dopasowanie fartuszka do sylwetki, przedłużyłam troczki górnego wiązania. Można je teraz zawiązać na szyi lub dowiązać do paska w talii, tworząc szelki.
Wszystkie pomysły zaczerpnęłam z kopert amerykańskich wykrojów z końca lat '40. Aby krój zgadzał się ze sposobem szycia, cały fartuszek wykonałam jednym ściegiem maszynowym oraz ręcznie. Nie ma tu żadnych współczesnych wykończeń!
Czy już wam mówiłam, jakie piękne jest szycie bez owerloka?
Tak wygląda pierwszy wykończony fartuszek (drugi w produkcji):
[kliknij, aby powiększyć wybrane zdjęcie]
PL
Fartuszek w stylu retro: uszyłam tym razem nie sobie
Wszywka: wykonane przez marchewkową mamę
PL
Retro apron: made by me
Label: made by my mom